Wszak tak prosto jest płynąć z prądem
Śnić nie wyśnione, zapominając o troskach
Jak drzewa jesienią zrzucają liście
Pożółkłe, przebrzmiałe, zbędne i stare
I z każdym kolejnym opadającym liściem
- znika kolejne wspomnienie; Aż do końca, aż do dna!
Gdy słońce odejdzie - a gdy inni powrócą
Ja pozostanę w mej samotni z sennymi widziadłami
Ptaki nigdy nie wrócą, a lasy się nie odrodzą!
A niebo zionąć będzie gwiezdną pustką, największą tęsknotą!
I tylko wiatr zaśpiewa nad tymi krajami smutku!
I zniknie wszystko!
Czy świt kiedyś nie nadejdzie?
I nastanie tylko mrok, rozbity polarnym blaskiem
A świat umrze przyodziany w biel
I umrę wraz z nim
Gdy słońce odejdzie - a gdy inni powrócą
Ja pozostanę w mej samotni z sennymi widziadłami
A potem już tylko ja...
Tylko ja...
Ja i cisza...
Bezpowrotnie...
Zima!