Żyjesz i jesteś meteorem,
lata całe tętni ciepła krew,
rytm wystukuje w piersiach mały motorek,
nanana... nanana....
Od mózgu biegnie do ręki drucik nie nerw!
Jak na mechanizm przystało,
myśli masz ryte w metalu,
krążą po dziwnych kółkach,
nanana... nanana....
Jesteś system mechanicznie doskonały, doskonały,
nagle się coś zepsuło,
linie proste falują - zamiast kwadratów romby
w każdym głosie słychać w całym bezwstydzie
Ostatecznego Dnia trąby.
Otworzyły się oczy niebieskie
widzą razem witrynę sklepową i Sąd
przenika się nawzajem tłum - archanioły i ludzie
chmurne morze wiruje przez sen
ulicami skroś tramwaje w poprzek
suną mgliste rydwany
pod mostami różowe błyskawice choć grudzień.
Otworzyły się oczy niebieskie
widzisz siebie - marynarza w Azji
a zarazem 3-letniego chłopca
na warszawskim podwórku...
I siebie przed maturą w gimnazjum
namnożyło się tych postaci stoją ogromnym tłumem.
a wszystko to Ty...
a wszystko to Ty...
a wszystko to Ty!
Nie możesz tego objąć żelaznym rozumem.
Myśli proste falują, światy zaćmiewa wichura
gdzie wiatr dmie - gasną latarnie
teraz wołasz: Panie przygarnij...
teraz wołasz: Panie przygarnij!
Otóż i jesteś umarły
poruszają się kółka już nie te
spadłeś piękny meteorze
na zupełnie inną planetę...
na zupełnie inną planetę...